Kraków, dnia 10.10.2015

W odpowiedzi na publikację autorstwa Związku Banków Polskich, w którym autorzy publikują informacje o mojej osobie, które mogą w ten sposób naruszyć moje dobra osobiste, wyjaśniam i oświadczam, co następuje (jedynie w zakresie informacji odnoszących się do mojej osoby i mojego sporu sądowego z bankiem Raiffeisen):

  1. Pani Beata , która sama się do mnie zgłosiła z ofertą kredytów, przedstawiała się jako pracownik banku; dopiero na umowie pojawiła się jej pieczątka jako „doradca”, czyli de facto pośrednik; gdybym wiedział, że jest pośrednikiem, a nie pracownikiem banku Raiffeisen, nigdy bym nie opierał się o jej zdanie w kwestii m.in. ryzyka kursowego

  2. Pani Beata wysłała mailem zapewnienie, że przez 30 lat rata kredytu we frankach będzie niższa, od kredytu w złotych – mail ten potwierdziła przed sądem twierdząc, że dane takie pobrała wprost z systemu bankowego tego banku; potwierdziła to w prokuraturze

  3. Pani Beata twierdziła, że w razie problemów ze spłatą (wiadomo, ze 32 lata to dużo i wszystko może się zdarzyć) bank zabierze tylko lokal przeznaczony początkowo na biuro tłumaczeń; poza tym według niej miało nas zabezpieczać ubezpieczenie

  4. Bank wiedział o przeznaczeniu nabywanego lokalu – do dokumentacji – wniosku o przyznanie kredytu załączyłem Umowę przedwstępną, w której warunkiem nabycia była zgoda pzostałych mieszkańców na urządzenie w tym lokalu biura

  5. Pani Beata obiecała, że bank wypłaci co najmniej 20 tysięcy złotych na remont lokalu – zostało to potwierdzone w umowie; tymczasem po przedstawieniu faktur na ponad 20 tysięcy złotych zgodnie z życzeniem banku, bank wypłacił mi ostatecznie 1.000 (jeden tysiąc) złotych tłumacząc się, że kurs franka uległ zmianie, wobec czego „należne i obiecane środki z kredytu zostały już wypłacone, a bank uzupełnił te środki do obiecanej w umowie sumy wypłacając 1.000 PLN.

  6. Pani Beata zasugerowała nam i bankowi, a ten ostatni się na to zgodził, żebyśmy podpisali umowę „konsumencką” – bank w ten sposób zabezpieczał się na całym naszym majątku obecnym i przyszłym zarówno moim, jak i ówczesnej możej małżonki - teraz przed sądem wysuwa argument, że jestem przedsiębiorcą, bo prowadzę jednoosobową działalność gospodarczą…. Umowa ma tytuł: Umowa kredytu mieszkaniowego

  7. Ani Pani Beata, ani nikt inny, nie wspomniał nic o spreadzie, ani o tym, że ubezpieczenie niskiego wkładu własnego to tak naprawdę opłata z marżą dla banku za podwyższone ryzyko z tytułu braku wkłdu własnego

  8. Bank przedstawił w dniu podpisania umowę na 13 gęsto zadrukowanych kartach, na końcu 11 strony jest wzmianka o ryzyku kursowym – opis tego ryzyka we wcześniejszym mailu pani Beaty nie pozostawiał wątpliwości – ryzyko takie według niej de facto nie istniało!

  9. Twierdzenie sądu pierwszej instancji (SO w Krakowie 1C 988/13), że posiadam ponadprzeciętną wiedzę finansową, co sąd stwierdził na podstawie obserwacji poczynionych w latach 2013-2015, to jest po 6-8 latach od momentu podpisania umowy z bankiem, bez sprawdzenia stanu tej wiedzy w momencie podpisania umowy (co jest możliwe powołując świadków) urąga podstawowym standardom orzekania sądów; twierdzenie to stanowi jeden z filarów uzasadnienia orzeczenia tego sądu

  10. Bank stanowiący część grupy austriacko-szwajcarskiej, udzielając kredytu denominowanego do franka szwajcarskiego doskonale zdawał sobie sprawę z olbrzymiego ryzyka, na jakie mnie naraża: wcześniej ten sam bank i inne banki w krajach ościennych (Austria, Włochy) udzielały takich kredytów i przekonały się, jak są one niebezpieczne dla niezabezpieczonego klienta – por. m.in. wypowiedź wiceszefa KNF pana Kwaśniaka –

Część wystąpienia poświęcił kredytom walutowym. Mówił m.in., że działające w Polsce banki z kapitałem zagranicznym często oferowały w Polsce usługi, w ich macierzystych krajach już zakazane.

Przypominał, że kredyty walutowe przyszły do Polski z Austrii, gdzie wdrażano np. procedurę mediacji przy tych kredytach. "W Polsce nie przeprowadził tego żaden bank, włącznie z bankiem w stu procentach zależnym od banku austriackiego" - zaznaczył.” ((http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=infopakiet&dz=gospodarka&idNewsComp=230073&filename=&idnews=233384&data=infopakiet&status=biezace&_CheckSum=1811001191 ).

  1. W momencie udzielania tego kredytu, to jest w roku 2007, kredyt taki był w Polsce de facto nielegalny; dopiero w 2011 roku Sejm po intensywnym lobbingu ZBP „zalegalizował” te produkty w postaci odpowiedniej ustawy

  2. Wbrew twierdzeniom ZBP i opiniom niektórych innych osób, konstrukcja produktu nazwanego „kredytem denominowanym lub indeksowanym do waluty obcej” jasno wskazuje, że jest to produkt oparty o inne produkty rynku Forex – wskazał na to jasno Sąd Najwyższy w Hiszpanii w swoim orzeczeniu w sprawie 2780/2013: „”(…) jest to pchodny instrument finansowy, jako że określenie wysokości zobowiązania jednej ze stron (spłata raty kredytu i obliczenie wartości kredytu pozostałego do spłaty) zależy od wartości, jaką osiągnie inna wartość, zwana instrumentem bazowym, w tym przypadku będącym walutą obcą” (str. 8, Biała księga kredytów we frankach – historia i analizy – dostępna tutaj: http://www.koobe.pl/3170144,ebook,biala-ksiega-kredytow-we-frankach-w-polsce.htm )

Proszę redakcje zamieszczające lub mające zamiar zamieścić ten materiał bez uzupełnienia o powyższe informacje o szczególną ostrożność – moim zdaniem reklama ta narusza moje dobra osobiste i stanowi naruszenie zasad rzetelności dziennikarskiej. Dlatego też proszę by wraz z tym tekstem reklamowym redakcje zamieszczały przynajmniej wyraźną informację o reklamowym charakterze takich publikacji w taki sposób, by nie wprowadzać w błąd opinii publicznej. Osobno rozważę kwestię pozwu przeciwko ZBP w sprawie naruszenia dóbr osobistych przez tego rodzaju publikacje przedstawiające m.in. moją osobę w nieprawdziwym, niekorzystnym świetle.

Tomasz Sadlik

Prezes Pro Futuris

www.profuturis.eu